Force MTB Turbo černé. 95 %. 17 recenzí. 1 299 – 2 399 Kč. v 45 obchodech. Force MTB Turbo černé. Top 14.
DÁMSKÉ BOTY. Vykročte letos stylově v těch správných botách z naší nabídky dámských bot. Nabízíme obuv pro každou příležitost - pohodlné boty na podpatku podle nejnovějších trendů, stylové sandály, boty na podpatku a jiné. Podívejte se na příjemné domácí pantofle nebo pohodlné nazouváky, v nichž můžete
Adidas SoleCourt Boost Clay. Magazín tennisMAGAZIN o Adidas SoleCourt Boost Clay: "'Nový' komfort Adidy zůstal." Boty se velmi pohodlně nosí. Je třeba také zdůraznit dobré držení paty s protiskluzovou podšívkou. Materiál „Boost“ byl vyvinut k rekuperaci energie, která je generována, když k ní dojde.
Heureka.cz vám poradí, jak vybírat Pánské boty. Vybírejte si Pánské boty podle parametrů a srovnávejte ceny z internetových obchodů na Heurece.
Objev pánské kotníkové boty na zip a nakupuj pohodlně a vyhodně online na ABOUT YOU! Doručení zdarma* Dobírka Vrácení zboží zdarma
Pánské outdoorové boty jsou nezbytným partnerem pro dobrodružství v přírodě. Nabízíme široký výběr pánských outdoorových bot, které vám poskytnou komfort, stabilitu a ochranu při různých venkovních aktivitách. Naše pánské outdoorové boty jsou navrženy s ohledem na kvalitu materiálů a technických funkcí, což
Jsou to stylové a krásné boty, pohodlné, lehké a flexibilní. Je ideální na rozcvičku a tanec. Boty na nízkém podpatku (3-5 cm) s ramínky poslouží i jako výborná náhrada vysokých podpatků a vypadají neméně elegantně. Pro mužskou část milovníků bachaty můžete k tomuto tanci využít klasické boty, například
0veBeF. goły tyłek Definition in the dictionary Polish Examples Czuję się jak książę Filip, gdy go się zmusza do oglądania gołych tyłków rozmaitych tubylców. Co cię to obchodzi, że każę dziewce pokazać goły tyłek? Literature Odmawiała swej zgody na to, że goła twarz jest przyzwoita, a goły tyłek – nieprzyzwoity. Literature Z jakiegoś powodu przed oczyma miga mi zdjęcie gołego tyłka Andrew. Literature O czerwonym chłopczyku z gołym tyłkiem? Literature – Nawet nie doszliśmy do lania na goły tyłek Literature Ale nie z gołym O mój Boże opensubtitles2 Mam iść na tę wycieczkę na bosaka i pokazywać całemu światu swój goły tyłek? Literature I dlaczego paradujesz z gołym tyłkiem po mojej drodze? Literature Gdybym czekała, aż zbudujesz ścianę, dalej musiałabym oglądać twój goły tyłek! Literature Teoretycznie mogły kupować dywany czy bransolety z zakrytymi piersiami i gołymi tyłkami. Literature Myślę, że lepiej oszczędzić światu widoku twojego gołego tyłka. – Żartujesz? Literature Żeby ci przylać na goły tyłek. Literature – O tym, czy żona Baracka Obamy nosi majtki, czy chodzi z gołym tyłkiem. Literature Wszyscy zwieją, a ja wyląduję z gołym tyłkiem na bruku jak zawsze. Literature Czy jeżeli wybiorę wyzwanie, znowu będę musiał wleźć na drzewo i pokazać sąsiadom goły tyłek? Literature goły tyłek gliniarzom opensubtitles2 Zdaje się, że przed chwilą widziałem jego goły tyłek Literature Na rozmokłym papierze, obok mojego gołego tyłka, leżało zdjęcie mojej bosej stopy, którego nikt nie chciał. Literature - Andrew nie zrobił zdjęcia swojego gołego tyłka - powiadam. - Jego kumple je zrobili Literature Yeah, ale pokazali goły tyłek w " Blue. " Możemy walczyć cały dzień i ugodzić się nocą. Z gołymi tyłkami w pościeli. Na pierwszej stronie „Nå” było zdjęcie Johna Lennona i Yoko Ono, nagusieńkich, z gołymi tyłkami. Literature –Myślisz, że nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć twój goły tyłek? Literature Available translations Authors
Do tej bulwersującej historii doszło w połowie grudnia ubiegłego roku w Wydminach pod Giżyckiem w woj. warmińsko-mazurskim. Ksiądz, który miał prowadzić ceremonię pogrzebową, przyjechał do domu rodziny przed wyprowadzeniem trumny. To wtedy bliscy zmarłego zauważyli dziwne zachowanie duchownego i poczuli bijący od niego odór miejsce wezwano proboszcz zabrał wikarego do budynku plebani. - Tam zastali go policjanci - relacjonowała portalowi Iwona Chruścińska, rzeczniczka prasowa policji w z Wydmin nie przyznał się do winyGdy przebadano wikarego alkomatem, okazało się, że ma 2,5 po tym incydencie wikary tłumaczył się, że nie pił alkoholu. - Poprzedniego dnia grałem w piłkę, bolały mnie nogi, więc wziąłem środki rozluźniające mięśnie. Nie mam sobie nic do zarzucenia - mówił w rozmowie z "Super Expressem".- Ksiądz otrzymał od księdza biskupa ordynariusza upomnienie kanoniczne, zgodnie z prawem kościelnym. Został również odwołany z urzędu wikariusza parafii Wydminy i wysłany do ośrodka specjalistycznego - poinformował rzecznik ełckiej kurii ks. Marcin odpowie także za jazdę po pijanemuKsiądz nie uniknie też odpowiedzialności za jazdę po alkoholu. Postępowanie w tej sprawie prowadzi przeciwko niemu policja w Giżycku. - Ksiądz został już przesłuchany i przedstawiono mu zarzuty, ale postępowanie nie jest jeszcze zakończone - poinformowała oficer prasowa policji w Giżycku Iwona
Jan Bąk, mieszkaniec Otwocka,wciąż tryska humorem. Nigdy nie pękał. Lał i się nie bał. Za zasługi w walce z okupantem najpierw odznaczono go Medalem Batalionów Chłopskich, teraz otrzymał Odznakę Akcji Burza Okazją do wręczenia odznaki były obchody 75-lecia powstania Batalionów Chłopskich, które rozpoczęły się od przemówień płk. dr. Zbigniewa Zaborowskiego, przewodniczącego Związku Żołnierzy Batalionów Chłopskich i posła PSL, historyka Piotra Zgorzelskiego. Kombatantom pokłonił się również obecny szef Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk, a z licznej grupy jego poprzedników w uroczystościach wzięła udział Bożena Żelazowska (fot.). W gronie odznaczonych kombatantów znalazł się Jan Bąk, zawadiaka i nieustraszony żołnierz BCh. Miał ledwo 19 lat, gdy wraz z Janem Laskusem (z Karczewa), Władysławem Szczepłkiem i Fabianiakiem ps. „Sokół” dopadli na szosie lubelskiej, nieopodal młyna Adamówka, nadgorliwego polskiego kolaboranta. Wymierzają mu 25 batów za wymuszanie podatków i bezpardonową wysyłkę chłopów na roboty do Niemiec. Blademu ze strachu mężczyźnie odbierają rewolwer i 6 tys. zł wyłudzone od gospodarzy. Fortunę, skoro dotkliwa karna kontrybucja nałożona na całą gminę Osieck wyniosła 50 000 zł. Jesienią 1943 r. wraz z Antonim Zbyszyńskim ps. „Dyrda” (pochodzącym z Ostrówca), Szczepłkiem, Laskusem i czterema BCh-owcami z Warszawy brawurowo najeżdża posiadłość volksdeutscha z Gołkowa (pow. piaseczyński). Zdrajca zalicza 25 batów na goły tyłek. Wyje zbyt głośno… może ściągnąć kłopoty. Rozbrajają jego straż, zdobywając siedem karabinów, dwa rewolwery, sporą ilość amunicji. Zwędziwszy samochód oraz rekwirując masę towarów z jego sklepu nur für deutsche, ulatniają się z łupem. Strat zero. Dziś Jan Bąk mieszka na własnej ulicy: w Otwocku-Świerku przy ul. Batalionów Chłopskich. Pan Bóg ma poczucie humoru. Piętrowy zadbany dom. Czysto i schludnie. Masa książek na półkach, dzieci wykształcone. Boazeria, meble niewytarte. Otoczony miłością córek, szacunkiem zięciów. Z nową odznaką do kolekcji. Dumne wnuki w dumę. Tak trzymać, krajanie Janku! Odwiedzisz sąsiada bohatera? Poznaj historię naszych stron. Z pierwszej ręki.
Prokuratura sprawdza, czy w schronisku Brata Alberta w Szczecinie doszlo do gwałtu nad 15-letnim podopiecznym. Napastnikiem miał być jeden z wychowanków. Dziś archidiecezja szczecińsko-kamieńska wydała w tej sprawie jego treść. W związku z informacją o postępowaniu prokuratorskim w sprawie możliwości popełnienia przestępstwa na tle seksualnym wśród wychowanków Młodzieżowego Ośrodka Socjoterapii im. św. Brata Alberta w Szczecinie informuję, że dyrektor Ośrodka po otrzymaniu informacji dnia r. o możliwości popełnienia przestępstwa, natychmiast powiadomił o tym służby państwowe tj. Komisariat Policji - Szczecin Ośrodek od 3 lat współpracuje z powołanym przez Arcybiskupa Metropolitę Szczecińsko- Kamieńskiego Zespołem psychologiczno-pedagogicznym w celu monitorowania działalności Ośrodka z uwzględnieniem zagrożenia godności cielesnej i psychicznej dzieci. Placówka wprowadza w życie sugestie Zespołu, składającego się głownie ze świeckich specjalistów w dziedzinie psychologii i zauważyć, że w okresie bezpośrednio poprzedzającym zgłoszenie zdarzenia, tj. w dniach 09 r., Zachodniopomorski Kurator Oświaty przeprowadził Ewaluację Całościową Ośrodka, w trakcie której wychowankowie w swobodny i nieskrępowany sposób (bez obecności wychowawców) mogli wypowiedzieć się o ewentualnych zagrożeniach. Przeprowadzona kontrola nie ujawniła żadnych nieprawidłowości i zakończyła się stwierdzeniem, że prowadzona działalność w Placówce spełnia wymagania wychowawcze i edukacyjne na wysokim Ośrodku na stałe zatrudniony jest psycholog, który służy pomocą w rozwiązywaniu trudnych sytuacji i problemów wychowanków. W związku z zaistniałym zarzutem dyrekcja Ośrodka zaproponowała poszkodowanemu wychowankowi i jego ojcu pomoc psychologiczną i jest do ich Ośrodek w pełni współpracuje z organami państwowymi w celu wyjaśnienia zdarzenia i w pełni poddaje się dynamice pracy służb prokuratorskich. W związku z tym, do czasu wydania stosownego orzeczenia przez właściwe organy państwowe, ze względu na dobro postępowania i dobro samych wychowanków, wszelkie pytania należ kierować do właściwych służb Jarosław DobroszDyrektor Centrum EdukacyjnegoArchidiecezji Szczecińsko-Kamieńskiej
Po tekście "Myślałem, że dorastam w normalnym domu", który ukazał się w Magazynie Wirtualnej Polski, napisał do nas pan Ryszard (prosił o nieujawnianie nazwiska). Wyznał, że był sprawcą przemocy. Zgodził się z nami porozmawiać. Nina Harbuz, Wirtualna Polska: Dlaczego trafił pan do domu dziecka?Ryszard: Po śmierci mamy, kiedy miałem 9 i pół roku, ojciec został sam z sześciorgiem dzieci, z czego najmłodsza siostra miała 3 miesiące. Nie radził sobie i wszystkie obowiązki zrzucił na mnie, najstarsze dziecko. Wieczorami dostawałem jadłospis na następny dzień i musiałem wszystko ugotować. Pamiętam, jak szedłem do sklepu po mleko albo śmietanę i kątem oka widziałem kolegów grających w piłkę. Korciło mnie, żeby do nich dołączyć. Chociaż na moment. I czasem dołączałem, ale potem nie wyrabiałem się w domu. Ojciec wracał, a nic nie było gotowe. Najpierw mnie straszył, że mnie zleje, ale jak zawaliłem raz i drugi, to potem już kazał mi klękać, brał mnie za głowę, wsadzał ją sobie między kolana, żebym nie mógł się ruszyć, wyciągał pasek ze szlufek i bił mnie. Nienawidził go pan za to?Nie, uważałem, że to bicie mi się należy, skoro się nie wyrabiałem. Ale też szybko zorientowałem się, że on jest ode mnie zależny. Byłem najstarszy, więc tylko ja mogłem zająć się młodszym rodzeństwem. Kiedy miałem dość lania, zacząłem uciekać z domu. Przeczytaj poruszajacą rozmowę, po której odezwał sie do nas pan RyszardPoskutkowało?Na chwilę. Najpierw uciekłem na 48 godzin. Wróciłem tylko dlatego, że było mi szkoda rodzeństwa. Ale za ucieczkę ojciec musiał mnie ukarać, więc znów mnie zbił. Następnym razem uciekłem na tydzień, a potem na dwa. Znalazłem jednak sposób, żeby sióstr i braci nie zostawiać na długo samych. Chowałem się za drzewami. Czekałem, aż ojciec wyjdzie z domu i wracałem. Chwilę przed jego powrotem znów się ukrywałem. Noce spędzałem w szopie, na sianie, bo wiedziałem, że nie będzie mnie tam szukać. Raz straciłem czujność, bo byłem głośniejszy niż zwykle. Pech chciał, że akurat wtedy pił ze swoim kolegą. To ten znajomy mnie usłyszał. Ojciec wrzasnął, że mam wyłazić. Nawet nie drgnąłem. Ojciec chwycił widły i zagroził, że przebije mnie nimi, jeśli nie wyjdę z ukrycia. Słyszałem, jak wbija je w siano. Dźwięki były coraz bliżej. Zsikałem się wtedy ze strachu. Znalazł pana?Nie. Może był zbyt pijany? Kilka dni po tym zdarzeniu poszedłem do działającej we wsi Ligi Kobiet i poskarżyłem im się na ojca. Wezwano kuratora, ojcu odebrano prawa rodzicielskie, a mnie i trzech braci zabrano do domu w rodzinie - poruszająca historia tragicznego dzieciństwaUcieszył się pan?W pierwszej chwili tak, bo pomyślałam, że skończy się bicie. No i miałem dostać własne łóżko. Bicie się skończyło?Nie, było już pierwszego dnia. Doskonale pamiętam, że najpierw było śniadanie. Pachnące rogaliki z masłem i serem i kakao do picia. Wspaniałe, w domu nigdy czegoś takiego nie było. Jedliśmy co najwyżej chleb z cukrem, z rzadka ze smalcem. Po posiłku wychowawcy zaprowadzili mnie do rówieśników. Kiedy poszli, podeszło do mnie trzech najsilniejszych chłopaków, którzy zapytali, z którym z grupy chcę się bić. Wybrałem piątego w hierarchii. Wygrałem i biłem się z dwoma kolejnymi. Też ich pokonałem. I tak, na dzień dobry, zająłem trzecie miejsce pod względem siły w mojej grupie wiekowej. Miałem wtedy 10 i pół roku. I co pan zyskał dzięki tym zwycięstwom?Szacunek kolegów. Słabsi musieli mi się całkowicie podporządkować i nie mieli prawa głosu. Kiedy na przykład wychowawca kazał nam posprzątać uczelnię, czyli salę, w której odrabiano lekcje, spadło to na niższych w hierarchii, ja nie musiałem tego robić. A gdyby odmówili, dostaliby z placka w czoło albo kopa i rozkaz, żeby to zrobić. Źródło: East News*Wychowawcy jakoś reagowali? *Wychowawcy woleli, żebyśmy załatwiali sprawy między sobą. Kiedy widzieli, że się spieramy, dawali nam rękawice bokserskie i kazali walczyć, żeby tylko oni nie musieli nas karać. A za przewinienia, które popełnialiśmy, można było dostać baty na goły tyłek sznurem od żelazka. Trzeba było przed całą grupą zdjąć majtki, uklęknąć na krześle i to grupa określała ilość razów. Najmniejszą karą był jeden bat od każdego wychowanka, a że było ich 20, to dostawało się co najmniej 20 razy. Zdarzało się, że uderzeń było 3 razy więcej, aż lała się krew. Jeśli bijący uderzył za słabo, to sam musiał ściągnąć majtki, położyć się na drugim krześle i też był dlaczego to wychowankowie bili innych wychowanków, a wychowawcy tylko się temu przyglądali?Któregoś razu na jednego z wychowawców doniósł palacz kotłowni. Powiedział, że wychowawcy znęcają się nad dziećmi. Sprawa znalazła się w sądzie, ale zabrakło dowodów i wychowawcę, któremu stawiano zarzuty, uniewinniono. Dalej pracował w domu dziecka, a palacza kotłowni zwolniono. Wychowawcy nauczyli się jednak, że trzeba być ostrożnym i dlatego przekazali wymierzanie kar w ręce wychowanków. Żeby nie zostawiać co można było dostać baty?Za pchnięcie koleżanki w kałużę. Zrobiłem to, bo naskarżyła na mnie wychowawcy. Nie spodobało mi się to. Zdenerwowałem się, podszedłem do niej po szkole na podwórku i zwymyślałem ja od sprzedawczyków. Odpowiedziała mi wulgarnie, więc ją pchnąłem. Upadła, poplamiła sobie fartuch, podarła pończochy i oczywiście znowu doniosła na mnie. Dostałem 60 batów i ogolono mi głowę na łyso. Dziewczynom też potrafiono takie kary wymierzać. Popularną formą kary było też klęczenie na grochu. Kiedyś wychowawca zapomniał, że zostawił u siebie w pokoju klęczącego w kącie chłopca. Dziecko zmęczone płaczem w końcu położyło się na wykładzinie i usnęło. Kiedy wychowawca go znalazł, zrolował dywan z nim w środku i zostawił na ponad pół East NewsBuntowaliście się jakoś?Tliła się we mnie chęć zemsty na wychowawcach, ale byłem zbyt młody, żeby cokolwiek z tym zrobić. Jak już nie wytrzymałem, to rzuciłem w wychowawcę ostrym nożem kuchennym. To było w stołówce, miałem akurat dyżur. Nie trafiłem, ale wyrzucili mnie za to z domu dziecka. A poza tym, przyzwyczaiłem się do tego. Można przyzwyczaić się do bicia?Można. Człowiek przyzwyczaja się do bólu, przestaje go czuć. Kiedy z innymi wychowankami domu dziecka paliliśmy papierosy, wielokrotnie gasiliśmy je sobie na klatce piersiowej. W ten sposób pokazywaliśmy, że jesteśmy twardzi i niczego się nie boimy. Kiedy chciałem udowodnić dziewczynie, która bardzo mi się podobała, że mi na niej zależy, wyjąłem nóż i na jej oczach pociąłem się. Bardzo mi na niej zależało, a ona gardziła moimi uczuciami. Chciałem jej udowodnić, że dla niej jestem w stanie zrobić wszystko. Zdobył pan jej serce?Przestraszyła się i uciekła, a nasza znajomość skończyła pana nie nauczył, że uczucia można wyrażać inaczej?W podstawówce, zanim trafiłem do domu dziecka, miałem fajną nauczycielkę, która wpajała mi, że kobiety należy szanować. Kiedy trafiłem do domu dziecka i widziałem na korytarzu sprzątaczkę czyszczącą 40-50 metrowy korytarz, brałem szczotkę albo froterkę i starałem się jej pomóc. Kiedy zobaczyli to koledzy z grupy, natychmiast zaczęli wytykać mnie East News*Przestał pan pomagać? *Nie miałem wyjścia. Bałem się ich, bo grozili, że jak nie przestanę, to "porozmawiają" ze mną pierwszy albo drugi z grupy. Twardych zasad i dyscyplinowania ludzi nauczyli mnie wychowankowie i wychowawcy z domu dziecka. *I z taką wiedzą wszedł pan w dorosłe życie. *Z taką wiedzą wróciłem do rodzinnej wsi, po tym, jak mnie wyrzucono z domu dziecka. Musi pani wiedzieć jedno, że tam skąd pochodzę, dom dziecka był tym samym, co poprawczak. Więc w środowisku kolegów, z którymi kiedyś się bawiłem, byłem naznaczony, gorszy. Pomyślałem więc, że skoro oni mnie odrzucają, to ja im teraz pokażę. I co pan zrobił?Związałem się z grupą ludzi, którzy dyktowali warunki reszcie społeczności. Kiedy pobiłem sąsiada, który ważył ponad 100 kg, a ja byłem od niego lżejszy o 45 kg i załatwiłem go tak, że nie mógł się podnieść, to wtedy poczułem się mocny i silny. Wiedziałem, że nikt mi nie podskoczy. Jak dziś spotykam ludzi, którzy mnie wtedy znali, to mówią, że musieli się zastanowić trzy razy, czy podejść do mnie, czy lepiej obejść szerokim łukiem, spuszczając głowę i odwracając wzrok, bo nigdy nie wiadomo było, jaki miałem nastrój i jak zareaguję. Przyjemnie było czuć, że ludzie się pana boją?Wtedy, tak. Czułem się silny i panowałem nad tymi ludźmi. Jednocześnie gardziłem tymi, którzy bili innych, choć wobec siebie pogardy nie czułem. Bicie stało się kluczem do mojego istnienia. Chciałem być zauważany. Chciałem czuć się ważny. Musiałem bić, żeby spełniano moje oczekiwania, a mogłem to wyegzekwować jedynie budząc w nich East NewsNie mógł pan prosić?Czasem może i prosiłem, ale nie było to wystarczająco skuteczne. Żonę prosiłem wiele razy, żeby dała mi spokój i nie czepiała się mojego picia albo tego, że pracuję 12 a nie 8 godzin na dobę. Bezskutecznie. Pamiętam, że po naszym weselu nie było mnie w domu przez tydzień. Musiałem posprzątać po zabawie i dopić z kolegami skrzynkę spirytusu, który został. Kiedy wróciłem do naszego mieszkania, zastałem żonę w przedpokoju. Zwyzywała mnie, uderzyła w twarz otwartą ręką. Złapałem ją pod pachy, podniosłem do góry, dwa razy targnąłem nią o ścianę i zapowiedziałem, że żyletkami będą ją zeskrobywać, jeśli jeszcze raz mnie uderzy i zbluzga. Ustaliłem w domu przypominał pan, kto rządzi w domu?Na początku nawet nie musiałem, ale napięcie narastało latami. W sumie trwało dziesięć. Żona uciekała z dzieckiem z domu, a kiedy wracałem pijany, dzwoniła po milicję i zabierali mnie na izbę wytrzeźwień. Wyzywałem ją od najgorszych szmat, wywłok, potrafiłem ją popchnąć i uderzyć. Pamiętam, że kiedyś oddała mi i zaczęła uciekać na klatkę schodową. To mnie tak rozsierdziło, że kiedy otworzyła drzwi wejściowe, złapałem za pukiel jej długich włosów, owinąłem go sobie wokół ręki i wciągnąłem do środka. Zaczęła potwornie krzyczeć, jej wrzask niósł się po całej klatce. Sąsiadka mieszkająca naprzeciwko wyjrzała na korytarz, spojrzała na mnie przerażonym i zdziwionym wzrokiem i tylko zdążyła krzyknąć, "panie Ryśku, co pan robi?". Poczułem się zmieszany. Puściłem włosy żony, które jednak zostały mi w dłoni i schowałem się do pokoju. Dzieci też pan dyscyplinował?Starszego syna. Nie jakoś bardzo drastycznie, ale uplotłem z rzemienia 60 centymetrową pytę, która zawsze leżała na pochłaniaczu nad kuchenka gazową. Raz na miesiąc, raz na dwa miesiące, dostawał nią, jeśli zrobił coś potwornego.*To co było taką potwornością? *Skarga ze szkoły, że kogoś popchnął albo pobił, a mówiłem mu, że nie ma prawa na nikogo ręki podnieść. Za to, że stawiał się mamie. Próbowałem z nim rozmawiać, żeby nie dyskutował z matką. Wykręcał się, więc profilaktycznie brałem pytkę w rękę i trzepałem go dwa czy trzy razy, zapowiadając, że następnym razem będzie więcej. Ale nigdy nie biłem go tak, jak mnie bito, po 60 razy sznurem od żelazka na goły tyłek. Chciałem tylko pokazać mu hierarchię w stadzie, że ja tu żądzę. Mąż sadysta latami znęcał się nad żoną. Wstrząsające pan potem spokojnie?Raczej tak. Wiele lat później zdarzyła się sytuacja, po której miałem wyrzuty sumienia. To było w czasach kiedy nie piłem i od dwóch lat chodziłem na spotkania AA. Syn był wtedy w ósmej klasie podstawówki. Dotarło do mnie, że popala marihuanę, a w szkole złapano go piwem. Wezwano mnie i żonę na rozmowę. Poszedłem z nim do psychologa szkolnego, ale on odesłał nas z kwitkiem. Wziąłem więc syna do pokoju na rozmowę, przypomniałem o pycie i zagroziłem, że następnym razem inaczej podejdę do tematu. A syn pokazał mi gest Kozakiewicza i powiedział "ty to mi możesz". No i nie wytrzymałem. Rzuciłem go na łóżko i zdzieliłem ręką w tyłek. Jestem budowlańcem, mam twarde ręce, więc kiedy go uderzyłem, pękła skóra na pośladku i krew się polała. Zaczął krzyczeć, przybiegła jego matka, nawymyślała mi od bandytów i łobuzów. Była przekonana, że uderzyłem go butem. Przeprosiłem syna, ale nie spałem trzy noce. Myślałem o sobie, że jestem katem. Coś się po tym zdarzeniu zmieniło?Zrozumiałem, że bicie to nie jest metoda na zdobywanie uczuć. Nigdy więcej już go później nie uderzyłem. Młodszy syn nie dostał ani też pan przestał bić?Tak naprawdę nigdy jej nie rzucenie nią o ścianę, grożenie, wyrywanie włosów to co to było?Wtedy to nie było dla mnie nic drastycznego. Zresztą, to żona mnie sprowokowała. I choć teraz wiem, że takie sytuacje nie powinny mieć miejsca, to nie wiem jak bym się dziś zachował, gdyby ktoś mnie sprowokował. Nie mogę zagwarantować, że bym nie uderzył. Niby na nowo nauczyłem się zachowań, które nie krzywdzą, ale w podświadomości stare odruchy drzemią. Choć wiem, że kiedy biłem, to byłem bydlakiem. Wstyd panu za to?Kiedyś nawet czułem chlubę, że potrafię bić. Klata mi urosła, kiedy pokonałem tego ponad stukilowego sąsiada. Poza tym, uważałem, że taka jest kolej rzeczy. Mnie bito, a jakoś radziłem sobie w życiu. Miałem własną firmę, zarabiałem pieniądze. Dziś nie jest mi wstyd. Powiedzmy, że jest mi głupio za to co robiłem, ale wyzbyłem się poczucia winy. Traktuję to jako etap w moim życiu, który był po coś. Po co?Dla mnie samego po to, żebym zbliżył się do Boga. A dla innych może po to, żeby słysząc moją historię, wytrzeźwieli - dosłownie i w przenośni. Żeby przestali pić i bić.
baty na goły tyłek